Witam Was wszystkich w ten deszczowy i wietrzny letni dzień. Jak tak mają wyglądać wakacje to ja dziękuję bardzo. Siedzę sobie właśnie z drugim kubkiem kawy (tym razem zielona) i zastanawiam się nad najlepszym peelingiem jakiego miałam okazję ostatnio używać. Wychodzi mi na to że najbardziej cieszę się z powrotu do peelingu kawowego. Przeglądałam ostatnio YT pod kątem pielęgnacji antycelulitowej i natrafiłam tam właśnie na peeling kawowy. Już nieraz go stosowałam, ale trochę z lenistwa i niechęci do mycia całej łazienki po zastosowaniu peelingu przestałam go robić.
Jak zrobić peeling kawowy :
Ja robię peeling kawowy w najprostszej możliwej wersji i jestem naprawdę zadowolona. Sypię mniej więcej 1/3 filiżanki kawy i zalewam wrzątkiem, tak żeby wrzątku było nieco tylko więcej niż kawy. Tyle żeby kawa mogła się zaparzyć, ale napar był bardzo gęsty. Czekam jakiś czas, żeby kawa się porządnie zaparzyła i trochę przestygła i zabieram ze sobą do łazienki.
Jak stosować:
Tak zaparzoną kawę nakładam bezpośrednio łyżeczką na dłoń i masuję nią całe ciało, najbardziej przykładam się do miejsc zagrożonych cellulitem, czyli ud, brzucha i pupy. Dobrze jest także zostawić kawę na ciele na jakiś czas, aby jeszcze wzmocnić jej działanie. Peelinguję się zazwyczaj w wannie, do której nalewam tylko trochę wody, wtedy cała kawa której używam ląduje w wannie i mamy dodatkowo kąpiel kawową. Takie kąpiele są bardzo przydatne z walce z cellulitem. Zazwyczaj stosuję go na mokrą wcześniej umytą skórę, czasem dopiero po peelingu myję ciało olejkiem pod prysznic.
Kawę można oczywiście mieszać z balsamem, oliwą z oliwek albo miodem, czy żelem pod prysznic. Można dodać także odrobinę cynamonu czy cukru, wtedy będziemy mieć peeling kawowo cukrowy. Mnie obecnie najbardziej odpowiada wersja solo, bo jest prosta szybka i praktycznie nie wymaga żadnego zachodu.
Skóra po użyciu takiego peelingu jest po prostu cudowna. Gładka, elastyczna, bardziej napięta i delikatna w dotyku. W dodatku taki peeling z kawy sprawia, że skóra staje się odżywiona, natłuszczona. Pokrywa ją taką jakby lekką ochronną warstewką. Naprawdę byłam w szoku po jego użyciu, bo zdążyłam już zapomnieć jak fajne jest jego działanie. W tym przypadku efekty przeszły po prostu moje oczekiwania. Dodatkowo taki peeling jest świetny do masażu, dlatego min jest taki dobry dla osób, które mają problem z cellulitem. Trzeba tutaj jednak regularności i cierpliwości. Zwłaszcza, że kawa zawiera przecież kofeinę, która jest stosowana w wielu kosmetykach wyszczuplających i ujędrniających.
Warto także wspomnieć że taki peeling jest bardzo aromatyczny i dzięki pięknemu zapachowi kawy jeszcze przyjemniej się go używa :).Peeling kawowy posiada także delikatne właściwości brązujące skórę.
Peeling robimy oczywiście z kawy mielonej, jeśli ktoś pije ją na co dzień to może zbierać po prostu fusy i wieczorem użyć ich do peelingu. Ja nie pijam takiej kawy, ale raczej zawsze mam ją w domu, bo czasem któryś z gości sobie życzy takiej kawy. Zawsze miałam problem z takim otwartym opakowaniem, bo bałam się że kawa straci aromat. Dzięki peelingom kawowym nic się już nie marnuje i kawa jest zużyta do ostatniego ziarenka. Jeśli ktoś nie ma kawy mielonej w domu, bo nikt z domowników jej nie pije najlepiej wtedy kupić po prostu tanią kawę w wielkim opakowaniu.
Jak wiele kosmetyków taki peeling z kawy ma też swoje minusy, jest dość mocny, więc powinny na niego uważać osoby z wrażliwą skórą skłonną do podrażnień i do pękania naczynek. Z tego co wyczytałam także kobiety w ciąży powinny być ostrożne. Jednak jeśli nie macie żadnych przeciwwskazań, zachęcam Was bardzo do wypróbowania tego peelingu. Jest prosty tani, a wszystkie składniki praktycznie każdy ma pod ręką, natomiast efekty mogą Was mocno zaskoczyć. Do tej pory żaden kupny czy robiony peeling nie sprawdził się u mnie tak dobrze. Jestem nawet w stanie przeżyć upaćkaną łazienkę.
Robicie peeling kawowy? czy wybieracie jednak te gotowe?
Skóra po użyciu takiego peelingu jest po prostu cudowna. Gładka, elastyczna, bardziej napięta i delikatna w dotyku. W dodatku taki peeling z kawy sprawia, że skóra staje się odżywiona, natłuszczona. Pokrywa ją taką jakby lekką ochronną warstewką. Naprawdę byłam w szoku po jego użyciu, bo zdążyłam już zapomnieć jak fajne jest jego działanie. W tym przypadku efekty przeszły po prostu moje oczekiwania. Dodatkowo taki peeling jest świetny do masażu, dlatego min jest taki dobry dla osób, które mają problem z cellulitem. Trzeba tutaj jednak regularności i cierpliwości. Zwłaszcza, że kawa zawiera przecież kofeinę, która jest stosowana w wielu kosmetykach wyszczuplających i ujędrniających.
Warto także wspomnieć że taki peeling jest bardzo aromatyczny i dzięki pięknemu zapachowi kawy jeszcze przyjemniej się go używa :).Peeling kawowy posiada także delikatne właściwości brązujące skórę.
Peeling robimy oczywiście z kawy mielonej, jeśli ktoś pije ją na co dzień to może zbierać po prostu fusy i wieczorem użyć ich do peelingu. Ja nie pijam takiej kawy, ale raczej zawsze mam ją w domu, bo czasem któryś z gości sobie życzy takiej kawy. Zawsze miałam problem z takim otwartym opakowaniem, bo bałam się że kawa straci aromat. Dzięki peelingom kawowym nic się już nie marnuje i kawa jest zużyta do ostatniego ziarenka. Jeśli ktoś nie ma kawy mielonej w domu, bo nikt z domowników jej nie pije najlepiej wtedy kupić po prostu tanią kawę w wielkim opakowaniu.
Jak wiele kosmetyków taki peeling z kawy ma też swoje minusy, jest dość mocny, więc powinny na niego uważać osoby z wrażliwą skórą skłonną do podrażnień i do pękania naczynek. Z tego co wyczytałam także kobiety w ciąży powinny być ostrożne. Jednak jeśli nie macie żadnych przeciwwskazań, zachęcam Was bardzo do wypróbowania tego peelingu. Jest prosty tani, a wszystkie składniki praktycznie każdy ma pod ręką, natomiast efekty mogą Was mocno zaskoczyć. Do tej pory żaden kupny czy robiony peeling nie sprawdził się u mnie tak dobrze. Jestem nawet w stanie przeżyć upaćkaną łazienkę.
Robicie peeling kawowy? czy wybieracie jednak te gotowe?