piątek, 31 października 2014

Wykończeni z ostatnich miesięcy :)

Posty denkowe coś mi ostatnio nie idą, ale dzisiaj postanowiłam w końcu wziąć się za porządki i wyrzucić nagromadzone puste opakowania. Mimo, że zużycia są z więcej niż jednego miesiąca nie ma ich tak dużo jak mi się wydawało, jednak cieszę się i z tego.


Antyperspirant Nivea dry comfort - jak wiecie rzadko antyperspiranty spełniają moje oczekiwania. Na ten skusiłam się ze względu na formę sztyftu, bo myślałam, że będzie silniejszy w działaniu. Nivea przede wszystkim ładnie pachnie, w miarę przyzwoicie chroni, chociaż na upały był jednak za słaby. Myślę że spokojnie sprawdzi się u osób które nie mają problemów z nadmierną potliwością. Niestety trochę brudzi ubrania.

Krem do ciała Elizabeth Arden Green Tea - Świetny krem do ciała o cudownym zapachu, jeśli lubicie perfumy z tej serii to na pewno będzie się Wam podobał. Bardzo dobrze się wchłania, odżywia i zmiękcza skórę. Zawiera także nawilżające drobinki, takie jakby kapsułki, które pękają kiedy smarujemy się kremem. Zapach bardzo długo utrzymuje się na skórze.

Maska liftingująca i korygująca zmarszczki w płacie Bielenda- kupiłam z ciekawości, jest przyjemna i relaksująca jeśli lubicie maski w płacie to warto spróbować, zwłaszcza że kosztuje niewiele. Pełną recenzję możecie przeczytać tutaj: Bielenda LaserXTREME Liftingująca maska korygująca zmarszczki ?

Olej Arganowy, Zrób Sobie Krem - o zaletach oleju arganowego nie muszę chyba nikogo przekonywać, mój stosowałam na całą buzię jeśli miałam problem z przesuszoną lub podrażnioną skórą, lub jako krem pod oczy i w oby przypadkach sprawdzał się bardzo dobrze. Czasem dolewałam parę kropel do mieszanki olejów, które nakładałam na włosy.

Intensywny krem na zmiany zapalne Bioderma Sebium Al - ten krem powinien znaleźć się w próbkach, bo to wersja mini. Przyjemny, lekki szybko się wchłaniał, ale o walce ze zmianami zapalnymi, ze względu na pojemność nic nie mogę powiedzieć. 


Płyn micelarny Bebeauty - to kolejne opakowanie tego płynu i do tej pory byłam z niego bardzo zadowolona. Ostatnio kupiłam nawet to duże 400ml opakowanie i niestety nie jestem już nie było tak pięknie jak do tej pory. Płyn niemiłosiernie wysuszył mi skórę pod oczami do tego stopnia, że aż piekło. Na razie go odstawiłam i kupiłam inny. Ciekawa jestem czy miałyście do czynienia z taką reakcją skóry przy tym płynie?

Dwufazowy olejek do demakijażu oczu z bawełną Bielenda -  wersja z avocado była dość fajna jednak bawełna już mi się tak nie spodobała. Pierwsze użycia były koszmarne, bo olejek niesamowicie wysuszał i ściągał mi skórę pod oczami. Z czasem się przyzwyczaiłam, ale i tak olejek nie należy do moich ulubieńców i tej wersji na pewno już nie kupię.

Suchy olejek Nuxe - to mój ulubieniec, rewelacyjnie pachnie, a za wersją bez drobinek najczęściej zaczynam tęsknić jesienią. Pełną recenzję możecie przeczytać tutaj. Suchy olejek Nuxe - czy to tylko luksusowy gadżet?  

Zestaw do pielęgnacji skóry 3 kroki Clinique - na zdjęciu widzicie tylko tonik i emulsję do twarzy, bo mydełka mam jeszcze kropelkę. Tonik jest bardzo alkoholowy i mocno oczyszczający, a emulsja lekka i dość przyjemna. Pełną recenzję możecie przeczytać tutaj: Moje zdanie na temat systemu pielęgnacji 3 kroków Clinique :).




Olejek pod prysznic Isana Douch - świetny olejek w niskiej cenie, naprawdę warto go spróbować. Tylko zapach może nie wszystkim odpowiadać. Pełną recenzją możecie przeczytać tutaj: Pod prysznic ostatnio chodzę z Isaną ;).

Peeling gruboziarnisty Avon senses Tropics - pięknie pachnie i świetnie sprawdza się jako żel myjący. Zużyłam go z przyjemnością. Pełną recenzją możecie przeczytać tutaj: Avon Senses Gruboziarnisty peeling do ciała Tropics :).


Farba do włosów Biokap nutricolor - to farba którą możemy kupić tylko w aptekach, zużyłam kilka opakowań i byłam z niej bardzo zadowolona. Farba jest bardziej delikatna niż te drogeryjne, a co ważne dobrze radzi sobie nawet z siwymi włosami. Jedyny jej minus to to, że zmywa się na rudoczerwony kolor.

Rozjaśniacz do włosów Joanna Blond - rozjaśniacz zrobił to co należało, czyli rozjaśnił moje włosy, dość szybko i sprawnie. Użyłam go do zrobienia ombre. Niestety tak jak większość rozjaśniaczy i ten niszczy włosy. Efekt możecie zobaczyć tutaj: Podpalane ombre - czyli w końcu jest nowa fryzura:)


Odżywka do włosów Garnier Ultra Doux olejek awokado i masło karite - tej odżywki chyba też nie muszę Wam przedstawiać. Ma dość przyjemny skład, zapach i świetne działanie. Pełną recenzją możecie przeczytać tutaj: Nr 2 na liście ulubionych odżywek drogeryjnych.


Próbki - tym razem także udało mi się zużyć kilka próbek. Wśród nich możecie zobaczyć np Maskę w płacie z kwasami z Bielendy, fajna ale działa bardzo delikatnie oraz Maskę do twarzy z zieloną glinką Delia, której pełną recenzję możecie zobaczyć tutaj : Delia Dermo System Maseczka do twarzy z zieloną glinką:).


Niesamowicie mi ulżyło, że w końcu udało mi się rozprawić z pustymi opakowaniami. Od razu idę wynieść śmieci.

Ciekawa jestem jak Wam poszło zużywanie w tym miesiącu?



środa, 29 października 2014

Wiedźmi Kocioł - Maska na niedoskonałości z miodem, cynamonem i gałką muszkatołową, czyli znowu Celebruje Chwile z Arcy Joko :)

Już po raz drugi postanowiłam wziąć udział w akcji Ary Joko Celebruj Chwile, w związku z tym chcę Wam dzisiaj opowiedzieć o świetnej masce do twarzy, którą bez problemy zrobicie sami. Wystarczy się tylko przejść do kuchni, wszystkie składniki znajdziecie właśnie tam.

Co będzie nam potrzebne:
  •  miód
  • cynamon
  • gałka muszkatołowa



Będziemy też potrzebować małej miseczki ,żeby wszystko ze sobą wymieszać. Na jednorazowe użycie nie potrzebujemy nakładać dużo składników. Chociaż to zależy od tego jaki obszar skóry chcemy pokryć, bo maseczka świetnie nada się, także na plecy, czy dekolt. Wszędzie tam gdzie mamy problem z niedoskonałościami. 

Do przygotowania maseczki użyłam dwóch łyżeczek miodu oraz po pół łyżeczki cynamonu i gałki muszkatołowej i doradzałabym raczej nie szaleć z gałką i cynamonem, lepiej dodać ich trochę mniej, żeby nie podrażnić skóry.




Po wymieszaniu wszystkich składników otrzymujemy gęstą , cudownie pachnącą i na dodatek doskonale smakującą maź, którą trzeba nałożyć na skórę na ok pół godziny. W sumie im więcej tym lepiej. Jedyną niedogodnością tej maseczki jest to, że miód pod wpływem ciepła zaczyna się topić i spływa nam z twarzy. Dobrze by było robić ją na przykład w wannie, albo zabezpieczyć ubranie przed pobrudzeniem. 


Maseczkę należy nałożyć oczywiście na oczyszczoną i osuszoną twarz. Zaraz po nałożeniu na skórze czuć jakby mrowienie, które jednak mija po paru minutach. Przed zmyciem dobrze jest maseczkę wetrzeć w skórę okrężnymi ruchami, bo przy okazji wykonamy także peeling. Zmielony cynamon i gałka muszkatołowa znakomicie nam to ułatwią.

Maseczka jest przeznaczona do skóry trądzikowej,  problematycznej. Ma działanie przeciwzapalne, redukuje zaczerwienienia, zapobiega infekcjom skórnym, znacząco zmniejsza widoczność porów. Skóra po jej użyciu jest odświeżona, delikatnie wygładzona i odżywiona. Absolutnie nie musimy obawiać się przesuszenia, czy ściągnięcia skóry. Jej ogromnym plusem jest niesamowicie relaksujący zapach, jest on mocno korzenny, mnie kojarzy się z piernikami pieczonymi na Boże Narodzenie. 

Mam nadzieję, że się skusicie i wyczarujecie sobie tę maseczkę, ja uwielbiam ją za to, jak rewelacyjnie zmniejsza pory. Myślę że jak jak spróbujecie, to na pewno nie pożałujecie.

Ciekawa jestem Waszych przepisów na własnoręcznie robione maseczki :)



Post bierze udział w akcji Celebruj Chwile na blogu Arcy Joko.



piątek, 24 października 2014

Ziaja masło kakaowe - krem, który warto mieć w swojej kosmetyczce :).

Krem Ziaja mało kakaowe, to kolejny kosmetyk wypatrzony na  YouTube. Trafiłam na niego w filmikach Maxineczki i nabrałam ochoty, żeby go spróbować :).



Co obiecuje nam producent?



Skład:



Jak krem sprawdza się u mnie?

Zacznijmy od tego, że krem jest zamknięty w poręcznym plastikowym słoiczku, w środku jest zabezpieczony sreberkiem. 



Chociaż w sumie powinnam jednak zacząć od tego, że ma on bardzo wysoko w składzie parafinę, więc na pewno nie spodoba się osobom, które jej nie lubią. Wiedziałam o tym od samego początku i krem kupiłam z pełną świadomością jego składu. Nie planowałam używać go do twarzy, chociaż przyznam, że kiedy moja skóra była wyjątkowo przesuszona po peelingach z kwasami i pielęgnacji antytrądzikowej, krem pomógł mi znakomicie. Zastanawiacie się pewnie po co w takim razie był mi potrzebny krem do twarzy,  skoro nie miałam zamiaru jej nim smarować? Pomyślałam, że będzie fajny na szyję i dekolt. Często zapominamy o tych partiach, a one także potrzebują naszej uwagi. Cerę mam mieszaną w kierunku tłustej i tu wybieram lżejsze kremy, natomiast na szyję i dekolt spokojnie mogę nakładać coś bardziej treściwego. Masło kakaowe ma właśnie taką treściwą, kremowa konsystencję. 



Muszę przynać, że czuć w nim parafinę, szczególnie kiedy chcemy posmarować wilgotną skórę, wtedy krem aż się ślizga. Wchłania się jednak dość przyzwoicie i nie pozostawia na skórze lepkiej warstwy. Za to skóra po jego użyciu jest cudownie miękka i odżywiona. Pomaga łagodzić przesuszenia i podrażnienia. Smaruję nim najczęściej szyję, dekolt, dłonie, a nawet przesuszone stopy i łydki :). Jest jeszcze jedna rzecz o której absolutnie należy wspomnieć przy tym kremie, a mianowicie zapach. Kojarzycie budyń czekoladowy? Tak właśnie pachnie ten krem, dzięki temu z jeszcze większą przyjemnością używa mi się go teraz jesienią.

Podsumowując Krem Ziaja masło kakaowe, na pewno nie spodoba się osobom, które nie lubią parafiny, chociaż i one mogą używać go tak jak ja do ciała zamiast do twarzy. Natomiast osoby którym parafina nie robi krzywdy, a potrzebują treściwego, odżywczego kremu, niech śmiało po niego sięgną. Nie stracicie wiele, bo krem jest nieprzyzwoicie tani. Polecam go także wielbicielom budyniu czekoladowego.


Opakowanie 50ml. Cena ok 5zł.

Czujecie się skuszeni? Macie może w swoich kosmetyczkach takie uniwersalne produkty?






poniedziałek, 20 października 2014

Co zrobić z papierem ryżowym? czyli udawane sajgonki :)

Ostatnio w trackie zakupów w moje ręce wpadł papier ryżowy, pomyślałam fajny wezmę, a potem leżał i leżał w szafce, bo nie wiedziałam co z nim zrobić. Przeczytałam w końcu przepis na opakowaniu trochę go zmodyfikowałam i jeśli jesteście ciekawi co mi wyszło zapraszam na dalszą część notki.


Czego potrzebujemy:
  • panier ryżowy
  • makaron chiński
  • paluszki krabowe
  • warzywa na patelnię, mieszanka chińska
  • przyprawy 
  • olej np z pestek winogron





Na rozgrzaną patelnie wrzucamy warzywa i czekamy, aż się trochę podsmażą. Kiedy są już prawie miękkie dodajemy paluszki krabowe, przyprawiamy i jeszcze trochę smażymy.










W tym samym czasie trzeba zalać makaron gorącą wodą, żeby zrobił się miękki.







Kiedy wszystkie składniki mamy już gotowe, rozkładamy papier ryżowy i moczymy go mokrymi rękami i odczekujemy chwilę, aż papier zrobi się giętki. Lepiej pomoczyć z obu stron, ja za pierwszym razem zrobiłam tylko z jednej i był ciut  twardy.









Następnie zabieramy się do nakładania farszu. Najpierw kładziemy makaron, na nim paluszek krabowy, a na koniec usmażone warzywa.




Następnie zawijamy, mniej więcej tak jak gołąbki. Najpierw składamy boki, a potem zaczynamy zwijać od dołu.



Papier fajnie nasiąka od makaronu i warzyw i staje się bardzo miękki i elastyczny. Trochę się martwiłam, że może mi się to wszystko rozsypać, ale papier ryżowy bardzo dobrze się klei.

Całość może nie ma świetnego wyglądu, ale smakowało całkiem fajnie.






Smacznego!


Ciekawa jestem, używacie papieru ryżowego? Chętnie spróbuję innego przepisu, bo zostało mi jeszcze kilka arkuszy :)


czwartek, 16 października 2014

Ziaja Liście Manuka , Żel z peelingiem oczyszczający pory na dzień i na noc.

Jako, że seria Liście Manuka wyskakuje ostatnio nawet po otwarciu lodówki, także i ja się na nią skusiłam. Wybrałam sobie żel i tonik, jednak dzisiaj chciałbym Wam opowiedzieć tylko o jednym z nich, a mianowicie o żelu oczyszczającym pory z peelingiem.



Co obiecuje producent?

  

Skład:



Jak żel sprawdził się u mnie?

Zacznę od tego że bardzo podoba mi się opakowanie żelu, jestem za tym żeby taka pompka była przy większości kosmetyków, bo jest to rozwiązanie bardzo wygodne. Sama butelka jest nieduża i poręczna, mieści 200 ml żelu. Jest zrobiona z zielonego przezroczystego plastiku, także spokojnie widzimy ile jeszcze produktu nam zostało.



Sam żel natomiast ma gęstą konsystencję i zawiera peelingujące drobinki, co doskonale możecie zobaczyć na zdjęciach. Ma także bardzo fajny świeży zapach, charakterystyczny dla tej właśnie serii.


W sumie to teraz się zastanawiam co mnie podkusiło, żeby kupić żel peelingujący zamiast zwykłego. Stwierdziłam chyba, że zaoszczędzę czas na robienie peelingu i że dokładniej oczyści skórę niż taki bez drobinek. Używam go raz dziennie tylko wieczorem, bo używany częściej niestety przesusza mi skórę. Od razu zaznaczam, że nie zmywam nim makijażu. Wcześniej twarz oczyszczam płynem micelarnym i dopiero  myję żelem, wtedy dobrze radzi sobie z domyciem resztek zanieczyszczeń i odświeżeniem skóry. Masując skórę delikatnie lub ciut mocniej, możemy kontrolować nasilenie peelingowania. Może ono być słabe albo silniejsze. Żel jest przeznaczony do skóry normalnej tłustej i mieszanej i raczej nie ryzykowałabym częstego używania przy skórze suchej, czy mocno wrażliwej. Niestety zaraz po myciu skóra jest ściągnięta i domaga się toniku i kremu. Ładnie oczyszcza i ściąga sebum, ale nie zauważyłam, żeby chodź trochę przyczynił się do jego zmniejszenia. W moim przypadku nie zauważyłam także działania nawilżającego, które obiecuje producent. Liście manuka mają działanie antybakteryjne i nie neguję tego, jednak nie czarujmy się nikt rozsądny nie oczekuje od żelu do mycia buzi, że zlikwiduje zaskórniki, czy inne niedoskonałości.

Podsumowując żel ten ma wygodną pompkę bardzo ładny świeży zapach, nie polecam go do zmywania makijażu, ale do mycia i odświeżania skóry po demakijażu. Tak używany pomaga pozbyć się zanieczyszczeń i ładnie odświeża skórę. Niestety w moim przypadku używany zbyt często przesusza skórę. Zaraz po myciu trzeba zaaplikować tonik i krem bo skóra jest ściągnięta. Uważam także, że przy pomocy samego żelu nie pozbędziemy się niedoskonałości, ani nie nie zlikwidujemy nadmiaru sebum i na takie działanie mimo obietnic producenta nie liczyłam. Do tego służą zupełnie inne kosmetyki niż żel do mycia buzi.

Opakowanie 200ml. Cena 9,5.

Skusiliście się na serię Liście Manuka? Macie wśród niej swoich ulubieńców?


poniedziałek, 13 października 2014

Bursztynowa Odżywka do włosów i skóry głowy Jantar- chyba jednak nie dla mnie.

Do tej recenzji zabierałam się bardzo długo, bo kilka razy dawałam tej odżywce szanse, jak się sprawdziła i czy się do niej przekonałam? Dowiecie się w dalszej części notki.




Obietnice producenta:

Receptura odżywki uwzględnia najistotniejsze potrzeby włosów cienkich, słabych, delikatnych i z tendencją do przetłuszczania. Zawiera biologicznie czynne substancje stymulujące wzrost włosów: Trichogen, Polyplant Hair, aktywny biologicznie wyciąg z bursztynu oraz witaminy A, E, F i d - pantenol. Odżywka Jantar hamuje wypadanie włosów, stymuluje ich wzrost i odżywianie. Zawarte w niej składniki są niezbędne do prawidłowego przebiegu procesów fizjologicznych skóry, jej odżywiania i regeneracji. Systematycznie stosowana poprawia metabolizm i dotlenienie cebulek włosów, regeneruje i łagodzi podrażnienia. Włosy stają się wyraźnie grubsze, lśniące i odporne na uszkodzenia. Odżywka wzmacnia strukturę włosów i chroni je przed szkodliwym wpływem środowiska i słońca.

Skład: 
Aqua (Water), Propylene Glycol, Glucose, Amber Extract, Hedera Helix (Ivy) Extract, Lamium Album (White Nettle) Extract, Arnica Montana (Mountain Arnica) Flower Extract, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract, Arctium Majus (Burdock) Root Extract, Officinalis (Marigold) Flower Extract, Pinus Sylvestris (Pine) Bud Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Salvia Officinalis (Sage) Leaf Extract, Nasturtium Officinale (Watercress) Extract, Calendula Tropaeolum Majus (Nasturtium) Flower Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Extract, Arginine, Biotin, Zinc Gluconate, Acetyl Tyrosine, Niacinamide, Panax Ginseng roqt Extract, Hydrolyzed Soy Protein, Calcium Pantothenate, Ornithine HCI, Polyquaternium-11, Citrulline, PEG-12 Dimethicone, Glucosamine HCI, Panthenol, Glyceryl Laurate, Tocopherol, Linoleic Acid, Retinyl Palmitate, Polysorbate 20, PEG-20, Zinc PCA, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Triethanolamine, Diazolidinyl Urea, Iodopropynyl Butylcarbamate, Parfum (Fragrance), Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool.

Jak odżywka sprawdziła się u mnie?

Nie będę Was trzymać w niepewności i od razu powiem, że bursztynowa odżywka Jantar nie sprawdziła się u mnie wcale. Zacznę może od opakowania, które po prostu jest tragiczne. Ciężka szklana butelka z bardzo niewygodnym dozownikiem, który pomimo moich starań nie sprawdził się zupełnie. 





Przelałam ją do butelki po wcierce Joanna Rzepa. Co do efektów to niestety niewiele mogę Wam na ten temat napisać, a to z tego powodu, że nie jestem w stanie używać tej wcierki przez dłuższy czas. Kiedy tylko zaczynam ją wcierać w skórę głowy, zaczyna mnie ona niesamowicie swędzieć. Początkowo nie skojarzyłam tego faktu z odżywką, bo czasem szampony powodują u mnie taką reakcję. Niestety przy zmianie szamponu problem nie zniknął i wtedy pomyślałam, że być może to wina odżywki Jantar. Przerwałam kurację na jakiś czas i swędzenie ustąpiło, a kiedy spróbowałam jej znowu problem niestety się powtórzył. Tak było za każdym razem. Dodatkowo odżywka obciążała moje włosy i powodowała że szybciej się przetłuszczały. Szkoda, że akurat u mnie się nie sprawdziła, bo przeczytałam o niej naprawdę wiele pozytywnych recenzji i wiązałam z nią spore nadzieje. Na szczęście nie była droga, bo jej koszt to ok 11zł.

Jakie są Wasze doświadczenia z bursztynową odżywką Jantar?

 

poniedziałek, 6 października 2014

Ulubione we wrześniu :).

Wrzesień to jeden z moich ulubionych miesięcy w roku, nie ma już upałów, a jeśli mamy szczęście i trafimy na piękną złotą jesień, może być na prawdę przyjemny. Jeśli jesteście ciekawi jakie kosmetyki najczęściej towarzyszyły mi w tym miesiącu, zapraszam na dalszą część notki.



 W koszyku z ulubieńcami znalazły się, aż dwa produkty Nivea i to oba do włosów. Jeden z nich to Odżywka intense repair.



Powiem tylko, że tak samo jak long repair , tak i intense repair jest dla moich włosów świetna. Jest bardzo gęsta i kremowa. Pięknie pachnie, ale przede wszystkim cudownie zmiękcza i wygładza włosy. Sprawia, że pięknie błyszczą, lepiej się rozczesują i wyglądają  na zadbane.

Drugi kosmetyk to Balsam prostujący włosy straight & gloss.


Kupiłam go ponieważ polecała go Kasia D z kanału makijażekasid. Ostatnio ścięłam włosy i bardziej zależy mi na tym żeby były proste. Niestety w tym celu częściej muszę używać prostownicy lub szczotki i suszarki. Ten balsam pomaga mi uzyskać w miarę przyzwoitą fryzurę, nawet bez użycia wysokiej temperatury. Tak samo jak odżywka zmiękcza włosy, sprawia że są śliskie i ładnie wyglądają. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że rzeczywiście je ciut prostuje. Przy tym zupełnie nie obciąża moich włosów, chroni przed wysoką temperaturą i sprawia że włosy wyglądają po prostu lepiej.

Kolejny kosmetyk to dla mnie spore zaskoczenie, bo w kwestii antyperspirantów jestem bardzo wybredna i prawdę mówiąc rzadko bywam zadowolona.Jednak Granier Mineral Beauty Care sprawdził się u mnie bardzo dobrze.



Nie wiem czy to dlatego, że zrobiło się już chłodniej, czy Garnier rzeczywiście ma coś w sobie, ale sięgam po niego bez przerwy odkąd go kupiłam. Dobrze chroni przed poceniem, bardzo ładnie, choć intensywnie pachnie i mam szczerą nadzieję, że dalej będę z niego zadowolona.

Na koniec chcę Wam pokazać maseczki Bielenda


Kupiłam kilka bo nie są drogie, a skusiło mnie to, że niektóre z nich zawierają kwasy.  Na razie bardzo polubiłam peeling gruboziarnisty , o którym już Wam pisałam. Jednak także peeling enzymatyczny i maskę odmładzającą już zdążyłam niesamowicie polubić. Maska świetnie odżywia i napina skórę, a peeling enzymatyczny mimo, bardzo ładnie i delikatnie oczyszcza skórę, a także w przeciwnieństwie do gruboziarnistego powinien być odpowiedni nawet dla osób z wrażliwą skórą.


Znacie któregoś z moich ulubieńców? A może wypatrzyliście coś na co macie ochotę?


sobota, 4 października 2014

Celebruj chwile. Lakier idealny na jesień- Genewa i Stockholm od KOBO.

Wraz z nadejściem chłodniejszych dni, wszelakie róże fuksje, niebieskości i inne letnie kolory odstawiam w kąt, a do łask wracają między innymi  różne odcienie brązu. Dzisiaj chciałam Wam pokazać brązowy lakier w odcieniu, który najbardziej lubię i najchętniej używam. Nie jest to czysty brąz, ale złamany fioletem i szarością.


Moim zdaniem doskonały kolor na jesień. Miałam już kilka takich lakierów, tej jesieni będzie mi jednak towarzyszył Kobo Colour Trends 15 Genewa.



Aby ciut urozmaicić ten jesienny manicure Genewę zestawiłam piękną butelkową zielenią w kolorze 24 Stockholm. Oba lakiery dostałam od koleżanki, ku mojej ogromnej uciesze :).






Moim zdaniem takie połączenie prezentuje się znakomicie. 

Oba lakiery bardzo mi się podobają, jednak brązowy jest o niebo łatwiejszy w obsłudze. Oba mają pojemność 7,5 ml i bardzo cienkie i precyzyjne pędzelki.Jednak na tym podobieństwa się praktycznie kończą. Genewa jest kremowa, maluje się nią bardzo dobrze, nie zlewa się i nie pozostawia smug. Schnie stosunkowo szybko. Natomiast ze Stockholmem  trzeba już uważać, bo i nie schnie już tak szybko i troszkę smuży, jednak sam kolor jest naprawdę piękny.

Jak Wam się podoba takie zestawienie? Jakie kolory lakierów wybieracie jesienią?


Post bierze udział w akcji Celebruj Chwile, w której do wyboru jest 15 tematów :) Akcję wymyśliła Arcy Joko:). Ja się skusiłam, a Wy?


http://arcy-beauty.blogspot.com/2014/09/celebruj-chwile-nowy-sezon-jesien.html
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...