niedziela, 30 marca 2014

Kolorowo Mi - Podkłady, których obecnie używam :)

W tym tygodniu trochę zaspałam z serią Kolorowo Mi, bo wpis powinien był się pokazać na początku tygodnia, a dzisiaj mamy już niedzielę, także zdążyłam w ostatniej chwili. Chcę Wam dzisiaj pokazać podkłady, których obecnie używam, a w następnym wpisie będzie o moich pudrach.




Podkłady:

  • Lumene Duble Stay Mineral Makeup w kolorze 01 cream beige - jest to podkład mineralny, ma kremową ale dość lekka konsystencję, kolor jest jasny, wpadający w beż, jednak nawet jak moja buzia była lekko opalona wyglądał na niej bardzo dobrze. Podkład ładnie stapia się ze skórą i jest na niej praktycznie nie widoczny. Wymaga przypudrowania, krycie określiłabym jako lekkie, ale wystarczające.



  • Lancome Teint Miracle  Kreator naturalnego światła w kolorze natural light - i tu będziecie zaskoczeni, bo jest to podkład rozświetlający, a na dodatek przy moich problemach ze świecącą skórą spokojnie mogę go używać. Nie powoduje on u mnie wzmożonego błyszczenia, mam nawet wrażenie, że świecę się znacznie mniej. Jest to też podkład nawilżający i ma konsystencję, która w podkładach najbardziej mi odpowiada. Jest bardzo lejący i wodnisty, bo w dużej mierze składa się z wody. Mam wrażenie, że stapia się ze skórą i staje się niewidoczny. Krycie określiłabym jako lekkie w kierunku średniego. Skóra po jego użyciu jest wygładzona, rozświetlona albo raczej rozpromieniona. Nie jest to jednak niezdrowy blask, wręcz przeciwnie. Jest także nietłusty i zawiera filtr  SPF 15. Bardzo go lubię, a mam już tylko odrobinkę.




  • Vichy Dermablend Podkład korygujący w kremie wkolorze 25 nude -  jakbym miała go określić jednym słowem to było by to chyba: dziwny. Jest to podkład mocno kryjący, więc na pewno dla osób, które lubią naturalny efekt się nie nada. Ma gęstą kremową konsystencję. Przy aplikacji trzeba uważać, bo łatwo sobie zrobić maskę. Zdecydowanie lepiej wygląda nakładany gąbką lub pędzlem niż palcami. Kolor początkowo wydawał mi się idealny, ale teraz mam wrażenie, że jest za ciemny. Zdecydowanie wymaga przypudrowania, bo jeśli nałożę go samego skóra zaczyna się bardzo szybko świecić. Jest to jeden z podkładów którego wydaje mi się, że nie lubię, ale ciągle używam :). Ostatnio wpadłam na pomysł i mieszam go z podkładem Bouriois Healthy Mix Serum., dzięki czemu jest ciut jaśniejszy i ma lżejszą konsystencję. Mimo tego że jest gęsty i kremowy nie obciąża jakoś nadmiernie skóry.



  • Bouriois Healthy Mix Serum podkład w żelu w kolorze 52 -  ten podkład ma bardzo fajny owocowy zapach i lekką konsystencję. Dobrze rozprowadza się na skórze. Mam jego najjaśniejszy kolor i zwykle używam go do mieszania z ciemniejszymi podkładami, tak jak z Vichy Dermabled. Muszę powiedzieć, że w tej roli sprawdza się u mnie najlepiej. Oczywiście parę razy miałam go na twarzy solo, bo moja buzia po zimie zrobiła się blada, jednak normalnie kolor jest dla mnie zdecydowanie zbyt jasny. Podkład na pewno wymaga przypudrowania, w przeciwnym razie moja skóra bardzo szybko się świeci, a po przypudrowaniu błyszczenie pojawia się nieco później. Konsystencję ma lekką, ale nie wiem czy określiłabym ją jako żelową. Krycie natomiast ma lekkie w kierunku średniego.
Jakoś nie jestem w stanie używać cały czas jednego podkładu, zwykle dlatego że mimo iż wszystkie, które Wam pokazałam bardzo lubię, to tak naprawdę z żadnego nie jestem w 100% zadowolona. W sumie najczęściej ostatnio używam miksu Vichy Dermablend z  Bouriois Healthy Mix Serum.


Znacie ? Używacie, któregoś z moich obecnych podkładów?  A może, któryś Was szczególnie zainteresował i chcielibyście jego dokładniejszą recenzję?


W kolejnym wpisie z serii Kolorowo Mi będzie o pudrach, których aktualnie używam.


piątek, 28 marca 2014

Kilka marcowych nowości:)


Marzec powoli dobiega końca, więc jak zwykle przyszła pora na małe podsumowania. Dzisiaj chciałabym Wam się troszkę pochwalić moimi ostatnimi zakupami. Wczoraj wybrałam się do Super Pharm, bo dostałam od nich  40% zniżkę na dowolny kosmetyk kolorowy, a potrzebowałam tusz do rzęs. Przy okazji kupiłam też płyn micelarny, ponieważ kosmetyczka zabroniła mi mycia buzi żelem. Wstąpiłam też całkiem niechcący do Rossmana. Jeśli jesteście ciekawi co udało mi się kupić, zapraszam do oglądania.


  • Green Pharmacy Szampon do włosów suchych z olejem arganowym i granatem - skusiłam się na niego ze względu na to, że nie zawiera SLS, a potrzebowałam w miarę delikatnego szamponu. Jak na razie umyłam nim włosy tylko raz i są bardzo przyzwoite, w dodatku szampon bardzo łanie pachnie.
  • Nivea Long Repair Odżywka odbudowująca do włosów łamliwych rozdwajających się lub długich - tej odżywki zużyłam już około połowę i muszę przyznać, że jestem zachwycona jej działaniem. Świetnie służy moim włosom, dzięki niej i serum olejowemu, w marcu moje włosy przeszły bardzo pozytywną przemianę.
  • Garnier Ultra Doux Odżywka pielęgnacyjna z olejkiem avocado i masłem karite - jeszcze jej nie używałam, ale czytałam o  niej wiele pochlebnych recenzji i mam nadzieję, że będzie równie fajna jak ta Nivea.


  • Liliputz Płyn ułatwiający rozczesywanie włosów - kupiłam go z myślą o włosach córki, bo zawsze rano mamy problem, żeby się bezstresowo uczesać. Jak na razie  mogę powiedzieć tylko, że płyn ma beznadziejny spryskiwacz, który zamiast rozpylać delikatną mgiełkę, chlapie wielkimi kroplami i moczy włosy.
  • Babydream Szampon - tego szamponu chyba nie muszę nikomu przedstawiać, kupiłam go ponownie po jakimś czasie nie używania, głównie z myślą o dzieciach.


  • Isana olejek do kąpieli - bardzo lubię olejki do kąpieli, bo skóra po nich jest zupełnie inna niż po żelach, ten Isany ma na dodatek świetną cenę, zapłaciłam za niego nieco ponad 4zł. Jest też jedno ale, a mianowicie zapach. Nie wiem czy się do niego przyzwyczaję, bo pachnie po prostu jak tran! Chociaż mam nadzieję, że mi się zdawało, bo tylko raz go użyłam.
  • Alterra Mydełko różane i oliwkowe - mam je pierwszy raz i w sumie nie wiem czego się po nich spodziewać, ale muszę powiedzieć, że różane pięknie pachnie.
  • Kamill Intensive - dawno nie używałam kremów z Kamill, a kiedyś je bardzo lubiłam., dlatego żeby je sobie przypomnieć skusiłam się w Rossmanie na miniaturę i już żałuję, że nie wzięłam dużego opakowania.


  • Vichy Purete Thermale 3w1 Płyn micelarny -  Kupiłam go w Super Pharm, bo miałam na niego dużą zniżkę. Mam nadzieję, że będzie fajny, zwłaszcza, że po pierwszych użyciach wypada pozytywnie.
  • L'oreal Ideal Soft Łagodzący tonik oczyszczający - kupiłam go po poprzednim złuszczaniu kwasami i przez 1,5 tygodnia zużyłam połowę. Tonik ma żelową konsystencję, ładnie pachnie, jednak skład niezbyt mi się podoba i następnym razem wybiorę inny.

  •  Mydełko naturalne w płynie z nanosrebrem - natknęłam się na nie na wizażu, na wątku o pielęgnacji skóry trądzikowej. Nie używam go co prawda do mycia buzi tylko do ciała. Niestety problemy z trądzikiem mam też na plecach. Jak na razie efekty są bardzo zadowalające.


  •  L'oreal Volum Million Lashes So Couture Tusz do rzęs -  ma bardzo fajną silikonową szczoteczkę, która precyzyjnie rozdziela rzęsy, świetnie je też wydłuża, a co najfajniejsze ma bardzo przyjemny zapach. Zupełnie inny niż tusze, jakby lekko perfumowany, mam tylko nadzieję, że nie będzie męczący.
I to już wszystkie moje zakupy. Używaliście może tych produktów? Coś Was szczególnie zainteresowało?

wtorek, 25 marca 2014

Pyszna i banalnie prosta pasta z avocado.

Dawno nie było na blogu nic do jedzenia, więc trzeb to koniecznie nadrobić. Wrzuciłam dzisiaj min na Istagramie takie oto zdjęcie z pytaniem co z tym zrobić ? 


Dowiedziałam się, że można z avocado przygotować kilka przysmaków, ale najbardziej zainteresowałam mnie pasta do kanapek i makaron z avocado. Zdecydowałam się jednak w pierwszej kolejności na pastę, a makaron zrobię następnym razem.

Wyszła tak pyszna, że postanowiłam się z Wami podzielić przepisem.

Czego użyłam do zrobienia pasty:
  • jedno dość spore dojrzałe avocado
  • 4 jajka ugotowane na twardo
  • 2 duże rzodkiewki 
  • 2 łyżki majonezu
  • 2 ząbki czosnku
  • sok z cytryny
  • sól 
  • pieprz czarny
  • pieprz cytrynowy

Avocado i jajka rozgniotłam widelcem, rzodkiewkę utarłam na tarce, a czosnek pokroiłam drobniutko.  Wszystko razem wymieszałam z przyprawami, sokiem z cytryny i majonezem. Pastą posmarowałam kanapki. Wyszły naprawdę pyszne, nawet dzieci zjadły bez marudzenia :). 









Smacznego!

Lubicie avocado? Macie jakieś swoje sprawdzone przepisy?

niedziela, 23 marca 2014

Makijażowa chciejlista :)

Widziałam ją już nie raz, ale sama nigdy nie robiłam takiej listy. Myślę jednak, że to całkiem niezły pomysł, przynajmniej będę miała sprecyzowane czego potrzebuję i ograniczy ona przypadkowe zakupy. Tyle teorii, a czas pokaże jak wyszło w praktyce ;). 


  • Korektor pod oczy i tutaj nie mam pojęcia jaki, liczę na to, że mi coś podpowiecie. Myślałam o  MAC Pro Longwear, ale nie obraziłabym się gdyby coś tańszego okazało się równie dobrze. Macie jakieś swoje typy wśród korektorów?

  • Krem BB Clinique, miałam okazję go testować i moja skóra wygląda po nim naprawdę fajnie i naturalnie, a co najważniejsze nie świeci się tak bardzo. Mam wielką ochotę na pełnowymiarowe opakowanie.

  • Bronzer The Balm Bahama Mama, widzę go ostatnio coraz częściej i mam coraz większą chęć spróbować. W sumie to na rozświetlacz tej firmy też bym miała przygarnęła, chociaż w moim przypadku to chyba niezbyt rozsądne, bo i tak się strasznie świecę.

  • Tint Benefit,  mam na niego ochotę już od jakiegoś czasu, ale chyba na początek spróbuję z jakimś tańszym zamiennikiem, bo nie wiem czy sobie z nim poradzę. szczególnie jeśli chodzi o użycie jako róż :).

  • Pędzle do makijażu. Potrzebuję pędzla do nakładania podkładu, do różu, do bronzera i do blendowania i nakładania cieni. Myślę o pędzlach Hakuro, ale może podpowiecie mi coś innego w rozsądnej cenie. Macie może swoje sprawdzone pędzle i możecie mi polecić konkretne?

  • Puder sypki utrwalający, co prawda mam w domu dwa, ale potrzebuję czegoś co by sobie poradziło z moją świecącą cerą. Pomyślałam o Clinique Blended Face Powder & Brush, transparentny puder sypki, bo już kiedyś go miałam i dość miło go wspominam. 

  • Paletka cieni Sleek au naturel. W sumie nie posiadam żadnej większej paletki cieni, a ta ma fajne naturalne kolory. Myślę, że mogłabym jej często używać.



To tak z grubsza produkty pierwszej potrzeby :). Ciekawa jestem czy znacie te kosmetyki i czy mieliście z nimi do czynienia? a może podpowiecie mi  swoich ulubieńców w tych kategoriach?



wtorek, 18 marca 2014

Kolorowo mi - Krem BB Under 20, czyli nie wszystko złoto co się świeci :).

Dzisiaj wtorek, więc przyszła pora na kolejny post z serii Kolorowo mi. Chcę Wam opowiedzieć o drogeryjnym kremie BB, na który skusiłam się podczas 40% obniżki w Rossmanie. Dokładnie mówiąc będzie to multifunkcyjny, antybakteryjny  BB Cream Under Twenty.



Obietnice producenta:

Nawilżanie+matowanie+wyrównanie kolorytu. Idealny do codziennego użytku dla cery z niedoskonałościami. Dzięki połączeniu nawilżającego kremu i pudru antybakteryjnego, otrzymaliśmy produkt o podwójnym działaniu. Długotrwale matuje i nawilża, wyrównuje koloryt skóry, maskuje zaczerwienienia i zmniejsza widoczność porów, maskuje niedoskonałości skóry. Zawiera filtry UV

Skład:



Moja opinia:

Krem BB Under 20 kupiłam skuszona opiniami na blogach, dodatkowo zachęciło mnie to że miał być antybakteryjny i bardzo lekki. Miałam nadzieję, że będzie to właśnie lekki krem tonujący. Nie potrzebuje jakiegoś wielkiego krycia, tzn czasem potrzebuję, ale od tego mam korektor. Dodatkowo producent obiecuje także matowienie skóry, a to u mnie akurat bardzo pożądane.

Krem otrzymujemy w 75 ml tubie, także jest go dość sporo. Zakrętka jest zamykana na zatrzask, co jest bardzo wygodnym rozwiązaniem. Krem ma przyjemny świeży zapach. Posiadam odcień 02 natural i jest to  ładny beż, wpadający raczej w żółty kolor, nie ma w sobie różowych tonów.




Under20 łatwo się aplikuje i bardzo fajnie rozprowadza na skórze. Krycie określiłabym jako lekkie w kierunku średniego. Na większe niespodzianki będzie konieczny korektor. Krem po nałożeniu na twarz wygląda naturalnie, nie tworzy efektu maski. Wykończenie absolutnie nie jest matowe, skóra jest raczej ładnie rozświetlona. I wszystko było by pięknie gdy nie to, że u mnie taki stan utrzymuje się około godziny. Potem skóra zaczyna się masakrycznie świecić i mam wrażenie jakbym posmarowała twarz olejem. Oczywiście na wszelkiego rodzaju podkłady zawsze nakładam puder sypki lub w kamieniu, żeby zmatowić skórę i przedłużyć trwałość makijażu. Robiłam do niego kilka podejść w różnych porach roku, bo myślałam że w chłodniejsze dni będzie sprawdzał się lepiej. Niestety efekt zawsze był taki sam, chociaż przy pierwszych użyciach wydawał mi się dość fajny.

Zresztą zobaczcie sami, tak moja skóra wygląda po upływie nieco ponad godziny od nałożenia kremu BB Under 20:


Dodatkowo krem zbiera się w porach i dość szybko znika z twarzy. Moim zdaniem producent trochę przesadził z obietnicami. Krem ten pewnie będzie lepszy dla posiadaczek suchej cery, nie sądzę, żeby sprawdzał się przy cerach tłustych, lub chociażby mieszanych. Ponieważ jest bardzo wydajny, zostało mi go jeszcze 2/3 opakowania, niestety nie polubiliśmy się i krem raczej pójdzie w świat, jeśli ktoś go zechce :).

Opakowanie 75ml. Cena ok 14zł.

A jakie są Wasze przygodny z drogeryjnymi kremami BB, czy któryś się Wam sprawdził? A może ktoś używał tego konkretnego?

poniedziałek, 17 marca 2014

Poniedziałek w gabinecie kosmetycznym;) czyli o peelingu kawitacyjnym i złuszczaniu kwasem migdałowym:)

Kończy mi się kolejny specyfik do twarzy, a ja ciągle nie jestem zadowolona z efektów. Niby coś się poprawiło, niby jest troszkę lepiej, ale to ciągle nie jest to, o co by mi chodziło. Mam trochę problem z doborem odpowiedniej pielęgnacji, ponieważ moja skóra jest mieszana w kierunku tłustej, w dodatku problematyczna, a taką cerę nie łatwo pielęgnować. Moją zmorą są także rozszerzone pory, zaskórniki oraz znaczne świecenie się skóry. Jako, że pomału zaczyna mi brakować pomysłów na pielęgnację mojej cery, postanowiłam udać się po pomoc i poradę do specjalisty. Chciałam też skorzystać z zabiegów pielęgnacyjnych. Tym sposobem dzisiaj z samego rana, udałam się do gabinetu kosmetycznego. Za namową kosmetyczki, zdecydowałam się na peeling kawitacyjny i złuszczanie kwasem migdałowym.

Co to jest peeling kawitacyjny ?

Pelling kawitacyjny jest to bezbolesne, głębokie oczyszczanie skóry za pomocą wibracji ultradźwiękowej, która pozwala na dokładne usunięcie nadmiaru sebum z porów i mieszków włosowych, pozbycie się zrogowaciałego naskórka, zaskórników, wągrów i bakterii. Zapewnia wygładzenie i regenerację skóry, poprawia mikrokrążenie, ma działanie dezynfekujące. Przeznaczony do bardzo wrażliwej, delikatnej, cienkiej skóry, skłonnej do podrażnień i rozszerzonych naczynek, trudno gojącej się, a także jako bezinwazyjny zabieg oczyszczający dla skóry skłonnej do wyprysków, trądzikowej, przetłuszczającej się.

Zabieg sam w sobie nie jest nieprzyjemny.Wygląda to w ten sposób, że skóra zostaje zmoczona np solą fizjologiczną i kosmetyczka jeździ po twarzy czymś w rodzaju metalowej szpatułki, wprowadzając w naszą skórę utradźwieki. Jedyna niedogodność jest taka, że woda trochę chlapie i trzeba mieć zamknięte oczy. Kiedy moja skóra była już dokładnie oczyszczona przyszła pora na złuszczanie kwasem migdałowy.  

Złuszczanie kwasem migdałowym:

Zabiegi z wykorzystaniem kwasu migdałowego szczególnie polecane są osobom o skórze wrażliwej, w przypadku której działanie innych kwasów (np. glikolowego) może być zbyt silne. Peeling kwasem migdałowym znajduje zastosowanie przede wszystkim jako zabieg rozjaśniający i likwidujący bakteryjne stany zapalne skóry.


Zastosowanie peelingu kwasem migdałowym:
 
Kwas migdałowy spośród innych kwasów AHA wyróżnia się silnym działaniem antybakteryjnym, które sprawia, że zabiegi z jego wykorzystaniem z powodzeniem stosowane są w leczeniu stanów zapalnych skóry, zwłaszcza trądziku. Kwas ten ma także działanie odbarwiające, dlatego też peeling polecany jest szczególnie w przypadku przebarwień skóry, takich jak piegi, przebarwienia posłoneczne oraz melasma (brązowe przebarwienia na twarzy pojawiające się najczęściej u kobiet po 30 roku życia, związane głównie z menopauzą, ciążą, stosowaniem antykoncepcji hormonalnej i chorobami wątroby). Dzięki delikatnym właściwościom złuszczającym peeling spłyca niewielkie zmarszczki oraz blizny potrądzikowe. Brak działania zwiększającego wrażliwość skóry na promieniowanie słoneczne sprawia, że peeling migdałowy może być wykonywany bez względu na porę roku. Peeling kwasem migdałowym regeneruje, wygładza i nawilża skórę, pobudza produkcję kolagenu i elastyny, rozjaśnia przebarwienia, przeciwdziała trądzikowi i zaskórnikom oraz zwęża rozszerzone pory. Kuracja dobroczynnego działania peelingu z kwasem migdałowym, powinna obejmować kilka zabiegów. Mimo że kwas migdałowy nie zwiększa wrażliwości na promieniowanie UV, w trakcie kuracji należy stosować kremy z filtrami.


Kwas był w formie jakby lekkiego wodnistego żelu, tzn tak mi się wydaje bo widzieć go nie widziałam. Bałam się trochę, że skóra po jego nałożeniu może szczypać, ale praktycznie nic takiego się nie działo. Kosmetyczka sprawdzała jednak dokładnie, praktycznie cały czas jak moja skóra reaguje na kwas i w niektórych miejscach dość szybko neutralizowała jego działanie. Potem kwas został zneutralizowany na całej twarzy, a następnie zmyty. Na tak przygotowana skórę zostało zaaplikowane serum przeciwtrądzikowe i kosmetyczka wykonała delikatny masaż twarzy.  Na serum nałożyła grubą warstwę maski algowej i w tej masce leżałam sobie 20 minut. Zdjęcie z Instagramu, robione telefonem wybaczcie jakość :)



Maska była niesamowicie zimna, ale ponoć taka właśnie ma być. Po tym czasie maska została ściągnięta, zeszła ładnie w całości. Czemu mnie się to nigdy nie udaje? i zmywanie alg to jakiś koszmar?!. Na koniec był już tylko krem, ochronny i chyba trochę łagodzący bo spokojnie oczywiście przy dużej dozie dobrej woli patrzących, mogłam się pokazać na ulicy, bez obawy że ktoś ucieknie z krzykiem.

Czego się dowiedziałam o mojej skórze?

Kosmetyczka potwierdziła, że skórę mam mieszaną, z tłustą strefą T i to tutaj pojawia się świecenie, rozszerzone pory i niedoskonałości, oraz z tendencją do przesuszania na policzkach. Dodatkowo moja skóra, nie jest tak jak mi się wydawało gruba-nawet w strefie T, tylko właśnie cienka, co podobno świadczy o tym, że jest skórą wrażliwą. Jeśli już to powinnam do pielęgnacji używać kosmetyki na trądzik różowaty, bo są one mniej drażniące niż normalne preparaty antytrądzikowe. Muszę w tej kwestii zgłębić temat, bo przyznam że sama na to nie wpadłam. Nieraz natomiast zauważyłam, że kosmetyki do cery tłustej trądzikowej się u mnie nie sprawdzają.

Czy wystarczy jeden zabieg?
Niestety, przy takiej cerze jak moja nie wystarczy wykonać jeden zabieg, żeby uzyskać zadowalające i bardziej trwałe rezultaty. Będzie konieczna seria zabiegów - co najmniej cztery. Ile dokładnie, to się okaże w trakcie najbliższych dwóch zabiegów.

Zalecenia do domu:

Zabieg robiłam dzisiaj rano i w dniu dzisiejszym, nie wolno myć twarzy drażniącymi produktami, można przemyć tonikiem, w moim przypadku najlepiej takim do cery wrażliwej. Po drodze kupiłam więc L'Oreal Ideal Soft Łagodzący tonik oczyszczający do cery suchej i wrażliwej. Na następny zabieg jestem zapisana za 10 dni. Odstęp między poszczególnymi zabiegami powinien wynosić nie mniej niż 7 dni, ale nie więcej niż 12 dni. Wtedy ponoć otrzymujemy najlepsze efekty. Mam także narazie nie używać zestawu 3 Kroków Clinique, a szczególnie płynu złuszczającego, który zawiera niestety alkohol. Twarz powinnam najlepiej zmywać mleczkiem i tonikiem. Niezbyt lubię mleczka, ale mam jeszcze trochę morelowego z Balea, więc spróbuję. Dostałam także do domu próbki kremu z kwasem Clarena, które mam zużyć na noc. Na dzień mam używać krem nawilżający, a po nocy przemywać twarz tylko tonikiem, już bez użycia żelu i wody. 

 Efekty?

Ogólnie moja skóra po zabiegu wygląda na razie całkiem dobrze. Znaczni zmniejszyły się i oczyściły pory, w niektórych miejscach prawie wcale ich nie widać. Skóra jest oczyszczona i wygładzona, bardziej napięta,  nawet zmarszczki wokół oczu są mniej widoczne. Nie zauważyłam natomiast redukcji przebarwień. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że skóra będzie się oczyszczać i wysyp niedoskonałości jest wielce prawdopodobny. Jestem jednak dobrej myśli. 

Przed zabiegiem zrobiłam zdjęcia, żeby potem mieć porównanie :


Widzicie jak moja skóra się bardzo świeci, chociaż upłynęło nie całe dwie godziny od nałożenia podkładu.

Tutaj natomiast skóra bez podkładu zaraz po powrocie z zabiegu:



Obecnie na czole było najwięcej niedoskonałości i nierówności. Mam nadzieję, że po skończonych zabiegach będę w końcu mogła cieszyć się w miarę przyzwoitą cerą. Chciałabym zredukować niedoskonałości, świecenie się skóry oraz rozszerzone pory. Nie obrażę się także, jak zmarszczki w okół oczu choć troszkę się spłycą.


Co myślicie o takich zabiegach w gabinecie kosmetycznym? Waszym zdaniem warto w nie inwestować czy nie? A może robiliście już takie zabiegi i możecie opowiedzieć o efektach?


sobota, 15 marca 2014

Wykończeni w lutym:)

Pora wyrzucić śmieci, więc dzisiaj będzie o kosmetykach, które udało mi się zużyć w lutym. Nie ma tego może jakoś dużo, ale i tak się cieszę, że nareszcie udaje mi się zużywać kosmetyki do końca.


Na początek pielęgnacja ciała:

  • Eucerin Olejek pod prysznic do suchej skóry- świetny, mega wydajny olejek. Zakochałam się w nim od pierwszego użycia. Jest bardzo delikatny, dobrze myje i nie wysusza skóry. W moim przypadku nie musiałam nawet codziennie używać balsamu. Więcej o olejku możecie przeczytać w pełnej recenzji:  Eucerin - Olejek pod prysznic do skóry suchej i wrażliwej.
  • Joanna Naturia Peeling myjący z kawą, wygładzający -  to kolejne opakowanie tego produktu, miałam różne wersje zapachowe i wszystkie sprawdzają się świetnie. Peeling nie tylko dobrze myje, ale dzięki temu, że jest dość mocny wygładza skórę i sprawia, że staje się miła i gładka w dotyku. 
  • FM Spa Sól do kąpieli paczula - jedna z moich ulubionych soli do kąpieli, ma bardzo przyjemny i intensywny zapach, który nie znika po wsypaniu soli do wanny. Kiedy biorę kąpiel z tymi solami pachnie nie tylko cała łazienka ale i dom. Mojej skóry nie wysusza, ale niestety zawiera sls, więc pewnie nie wszyscy będą z niej zadowoleni. Więcej o soli możecie przeczytać w pełnej recenzji: Sól do kąpieli FM SPA . 


 Pielęgnacja twarzy:

  • Balea Serum pod oczy z kwasem hialuronowym - to jeden z kosmetyków, który przynajmniej w moim przypadku nie zaszkodzi, ale i jakichś rewelacyjnych efektów nie widać. Serum ma formę przeźroczystego żelu o lekko żółtawej barwie. Mimo zapewnień producenta nie zauważyłam żeby moja skóra pod oczami się wygładziła albo stała się napięta. Serum jest bardzo lekkie, nawilża ale bez wielkiego wow. Czasem nakładałam go na całą twarz, zwykle rano pod makijaż i w tej formie jako  lekki krem na dzień, najbardziej przypadło mi do gustu. 
  • Zrób Sobie Krem Olejek z avocado - jest on bardzo treściwy, wydaje mi się, że raczej do cery suchej niż tłustej, stosowałam go między innymi do mycia twarzy metodą OCM, na włosy i bezpośrednio na twarz kiedy moja skóra była przesuszona i sprawdzał się bardzo dobrze. Świetny także pod oczy. Jednak olejki to moja dawna miłość, teraz zrobiłam się chyba bardziej wygodna i wolę gotowe kosmetyki.
  • Loreal  Ideal Soft oczyszczający płyn micelarny do cery suchej i wrażliwej - bardzo dobry do zmywania makijażu twarzy, do odświeżania i tonizowania skóry. Niestety z makijażem oczu nie do końca sobie radzi. Jak dla mnie bardzo mało wydajny, 200 ml opakowanie starcza góra na trzy tygodnie. Pełną recenzję możecie przeczytać tutaj: Bardzo dobry, ale nie idealny płyn micelarny. 


Włosy:
  • Sweet baby Szampon i płyn do kąpieli 2w1 dla dziewczynek -  płyn zawiera d-pantenol, który moja skóra bardzo lubi i ekstrakt z malin, dzięki któremu naprawdę świetnie pachnie. Płyn kupiłam dla dzieci, ale ze względu na piękny zapach sama też używałam. Bardzo dobrze myje zarówno skórę jak i włosy nie wysusza, nie podrażnia. Jest bardzo wydajny, nie drogi, 400ml butelka kosztowała ok 7 zł. Dzieci bardzo go polubiły. Niestety zawiera sls.
  • Gliss Kur Hair Repair szampon do włosów suchych i bardzo zniszczonych - moje włosy bardzo się polubiły z tym szamponem i z przyjemnością zużyłam go do końca. Dobrze myje, nie obciąża włosów, nie powoduje swędzenia skóry głowy. Więcej o tym szamponie możecie przeczytać tutaj: Gliss Kur Hair Repair do włosów bardzo zniszczonych i suchych. Lubię :).
  • Joanna Multi Color Cream farba do włosów nr 40 cynamonowy brąz - te farbę widzieliście u mnie już kilkanaście razy, bo farbuję nią włosy od dłuższego czasu. Niestety zauważyłam ostatnio, że moje włosy są dość zniszczone a farba im nie pomaga. Od następnego razu mam zamiar farbować włosy inną bardziej przyjazną w składzie farbą. Mam tylko nadzieję, że uda mi się wybrać właściwy kolor i moje włosy nie będą za ciemne. Strasznie tego nie lubię, bo ciemne włosy mnie już niestety postarzają. Jeśli macie zdrowe włosy i ochotę na naprawdę ładny nie za ciemny brąz polecam wam spróbować Joaany Multi Color nr 40.


 I to wszystko co udało mi się zużyć w lutym. Mam nadzieję, że w marcu pójdzie mi równie dobrze.

A jak wasze denka? Znacie któreś z kosmetyków, które pokazałam?


wtorek, 11 marca 2014

Kolorowo mi :) czyli Tint Gloss Super Stay 10 H od Maybelline.

Obiecałam Wam, że na blogu będzie więcej kosmetyków kolorowych i postaram się żeby tak było. Dlatego postanowiłam wprowadzić na blogu nową serię "Kolorowo mi ", w której będę Wam opowiadać o moich codziennych i niecodziennych skarbach do makijażu. Mam jednak problem ze zrobieniem zdjęć, bo zdaje sobie sprawę że najlepiej by było pokazać jak dany produkt wygląda na buzi. Niestety zdjęcia robię sobie sama w dodatku lustrzanką, więc praktycznie na ślepo i nie zawsze wychodzą takie, które można pokazać ludziom :). Moja cera też pozostawia wiele do życzenia, ale to już historia na osobną notkę. Dzisiaj chcę  Wam pokazać Tint Gloss Super Stay 10 H od Maybelline.


Co obiecuje producent :

Długotrwały, nowy zmysłowy efekt i nowy sposób aplikacji - oto zupełnie nowy świat w kategorii długotrwałego efektu na ustach. Ekskluzywny Super Stay 10H Tint Gloss oferuje trwałość flamastra do ust oraz wyjątkowy połysk błyszczyku, aby zapewnić efekt, jakiego do tej pory nie było przez 10 godzin!

Moja opinia:

Muszę przyznać, że Tint dostałam już jakiś czas temu, użyłam parę razy, ale tylko kiedy byłam akurat w domu i nie musiałam wychodzić. Powodem tego jest kolor błyszczyka - piękna, ale mocna czerwień do której nie jestem przyzwyczajona. Zawsze wydawało mi się, że mam zbyt wąskie usta, żebym mogła je malować na ciemniejsze i bardziej wyraziste kolory. Jednak ostatnio pomyślałam, że raz się żyje i w sumie czemu nie i tak oto Tint Maybelline wrócił do łask.

Tint nakłada się dość łatwo, ma bardzo fajny aplikator w kształcie serduszka. Wiadomo, że przy ciemniejszych kolorach, trzeba produkt nakładać bardziej precyzyjnie, ale przy pomocy tego aplikatora udaje się to bez większego problemu. Trzeba jednak uważać i starać się nie wyjeżdżać poza kontur ust. bo zetrzeć błyszczyk nie jest łatwo i kontury mogą się rozmazywać. Zaraz po nałożeniu usta są jakby mokre i błyszczące, ale po chwili produkt zasycha, a im dłużej mam go na ustach staje się mniej błyszczący.



Na opakowaniu nie mogę znaleźć nazwy koloru, który posiadam, ale z tego co sprawdziłam w internecie to musi być malinowa czerwień nr 190 Forever Berry. 




Zaraz po nałożeniu czuć go na ustach jednak kiedy już wyschnie całkowicie można o nim zapomnieć, bo jakby wtapia się w skórę i znika, kolor natomiast zostaje. Oczywiście obietnice producenta o 10 godzinnej trwałości są przesadzone, ale produkt trzyma się na ustach całkiem dzielnie. Nie szkodzi mu nawet wypicie filiżanki kawy, jednak w trakcie jedzenia wyraźnie znika. Pachnie dość przyjemnie, jabłkowymi landrynkami, za to smak ma taki sobie. Zaraz po nałożeniu na usta czuć delikatne mrowienie.

Moim zdaniem prezentuje się całkiem przyjemnie nawet na moich niezbyt wydatnych ustach. Oceńcie sami :



Pojemność 10,5ml. Cena ok 29zł.

I jak Wam się podoba? Ujdzie taki intensywny kolor na moich ustach, czy raczej sobie darować?


Tak jak już wspomniałam na początku tym postem rozpoczynam nową serię na blogu Kolorowo mi :), w najbliższym czasie raz w tygodniu będzie się pojawiał post opowiadający o moich kolorowych kosmetykach. Wychodzi na to, że będzie to co wtorek. Mam nadzieję, że seria się Wam spodoba.



niedziela, 9 marca 2014

Turkusowy Joko + troche błskotek :)

Dzisiaj niedziela, wszyscy w domu już prawie zdrowi, nareszcie miałam, więc chwilę czasu i mogłam się zająć czymś przyjemnym. Postanowiłam poćwiczyć znowu malowanie paznokci, a nawet pokusiłam się o ich ozdobienie. To jak na mnie naprawdę duży wyczyn. Sam manicure bardzo mi się podoba, jednak wykonanie, no cóż nie jest idealne. Nie mam zamiaru się jednak poddawać i będę ćwiczyć, może w końcu kiedyś będę potrafiła pięknie malować paznokcie. Także nie bądźcie zbyt surowi.


Ostatnio pokazywałam Wam czerwień od Joko, z której byłam bardzo zadowolona. Turkus też bardzo polubiłam, chociaż wypada troszkę gorzej niż czerwień. Przede wszystkim nie wystarczy jedna warstwa lakieru, tak jak w przypadku czerwieni. Koniecznie trzeba nałożyć dwie żeby ładnie pokryć paznokcie i żeby nie było widać prześwitów. Lakier jest zamknięty w fajnej szklanej butelce, ma odpowiednią konsystencję nie jest ani za gęsty, ani za rzadki. Maluje się nim dobrze, bo posiada bardzo wygodny, dość duży pędzelek.






 
Wysycha szybko, co jest dla mnie bardzo ważne bo nie lubię czekać godzinami, aż lakier wyschnie. Nałożyłam go jak zwykle na odżywkę Eveline 8w1, a na wierzch dałam top z kolorowymi drobinkami od Essense, oraz zwykły żelowy top też Essence.


Bardzo podoba mi się takie połączenie turkusu z tymi kolorowymi drobinkami, mam nadzieję że Wam też się spodoba.




Na paznokciach Joko trzyma się około 2 dni, chociaż mam nadzieję, że top Essence przedłuży troszkę jego trwałość.

Pojemność 10 ml. Cena- kupiłam w promocji za ok 9 zł + drugi lakier gratis.

Podoba Wam się taki kolorek? Jaki macie sposób na to żeby przy samych skórkach lakier był położony równiutko?

 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...