Nie raz już wspominałam o tym, że mam problem z suchymi i sianowatymi końcówkami włosów. Staram się je odpowiednio zabezpieczać, nakładam od jakiegoś czasu odżywkę b/s i serum na końcówki, ale poprawa nie jest duża. Ostatnio przeglądając internet pod tym kątem trafiłam na filmik o płukance z siemienia lnianego. O piciu siemienia słyszałam, nawet próbowałam kiedyś, ale zdecydowanie wolę zjadać ziarenka na sucho. Natomiast nakładanie go na włosy było dla mnie nieco przerażające. Do masek i mycia włosów siemieniem nie mam serca, za to zainteresowała mnie płukanka i postanowiłam spróbować.
Jak zrobić taką płukankę bez problemu znajdziecie w internecie. Ja po prostu bardzo krótko zagotowałam siemię w garnku , dopóki trochę nie zgęstniało i jeszcze ciepłe przecedziłam przez sitko. Potem przelałam trochę takiego lnianego "gluta" do pół litrowego kubka i rozcieńczamy wodą. Taką miksturą spłukałam włosy i zostawiłam do wyschnięcia. Nie trzeba już dodatkowo płukać wodą.
Natomiast jeśli ktoś nie ma ochoty na gotowanie wystarczy zalać siemię wrzątkiem i poczekać aż zgęstnieje, a potem przecedzić.
Siemienia nie trzeba przygotowywać przed każdym myciem, zagotowane można przechowywać w lodówce.
Zaczęłam wczoraj i mam zamiar stosować przez miesiąc, po tym czasie napiszę Wam o efektach, ale już po tym jednym razie widzę że końce nie są takie szorstkie i sztywne jak zwykle. Bardzo jestem ciekawa co mi z tego wyjdzie i tak się zastanawiam, czy ktoś by nie miał ochoty się przyłączyć i stosować płukankę z siemienia lnianego ze mną ?
Tak moje końce prezentują się w dniu dzisiejszym.
Mam nadzieję, że za miesiąc będą w choć trochę lepszym stanie.
Macie może jakieś doświadczenia z siemieniem lnianym? Kto ma ochotę zrobić płukankę i spróbować razem ze mną ?