Nad ścięciem włosów rozmyślałam już od jakiegoś czasu i wychodzi mi na to, że powinnam była zrobić to już dawno temu. Najlepiej zaraz po tym jak spaliłam je zbyt mocnym utrwalaczem do farby. Niestety w moim przypadku podcinanie po troszku się nie sprawdziło. Przed ścięciem moje włosy miały 44 cm i miałam zamiar skrócić je o mniej więcej 5-10 cm. Do tej pory wydawało mi się, że co prawda końce są suche, ale w żadnym razie nie rozdwojone. Ostatnio jednak przyjrzałam się im dokładniej i zauważyłam jednak rozdwojone włosy.
Tak prezentowały się moje włosy przed ścięciem:
Na tym zdjęciu wyglądają dość znośnie, może to przez światło. Na następnych zdjęciach będzie już niestety widać ich faktyczny stan.
Jak się zaraz przekonacie ubyło mi znacznie więcej niż 5-10 cm włosów.
Końce były już tak wykruszone i cienkie, że to wszystkie włosy, które miałam ścięte. Mizerna ilość, nie sądzicie?
Oprócz ścinania, ufarbowałam też włosy, tym samym cynamonowym brązem z Joanna Muti Cream co zawsze. Nie mogłam się zdecydować, czy ściąć włosy na boba, czy wszystkie na równo, bez cieniowania. W końcu zdecydowałam się na drugą opcję. Teraz wyglądają one tak:
Niestety zdjęcia nowej fryzury były robione w sztucznym świetle, bo w miedzy czasie zrobiło się już ciemno. Jak widzicie różnica w długości jest dość znaczna. Teraz moje włosy mają 29 cm. Z fryzury jestem jak na razie bardzo zadowolona i mam nadzieję, że moje włosy trochę odżyją. Zastanawiam się teraz nad jakąś rozsądną pielęgnacją, żeby jak najdłużej pozostały ładne i zdrowe. Fryzjerka poleca mi produkty Kerastase, podobno działają cuda, ale niestety straszą ceną. Mam też zamiar dalej stosować płukankę z siemienia lnianego, bo widzę po niej sporą poprawę miękkości włosów.
Tutaj jeszcze dla porównania włosy przed i po :
I fryzura w całej okazałości:
Jak Wam się podobają moje nowe włosy? Wybieracie drastyczne cięcie zniszczonych końcówek, czy przycinanie po 2-3 cm?
Tak prezentowały się moje włosy przed ścięciem:
Na tym zdjęciu wyglądają dość znośnie, może to przez światło. Na następnych zdjęciach będzie już niestety widać ich faktyczny stan.
Jak się zaraz przekonacie ubyło mi znacznie więcej niż 5-10 cm włosów.
Końce były już tak wykruszone i cienkie, że to wszystkie włosy, które miałam ścięte. Mizerna ilość, nie sądzicie?
Oprócz ścinania, ufarbowałam też włosy, tym samym cynamonowym brązem z Joanna Muti Cream co zawsze. Nie mogłam się zdecydować, czy ściąć włosy na boba, czy wszystkie na równo, bez cieniowania. W końcu zdecydowałam się na drugą opcję. Teraz wyglądają one tak:
Tutaj jeszcze dla porównania włosy przed i po :
Jak Wam się podobają moje nowe włosy? Wybieracie drastyczne cięcie zniszczonych końcówek, czy przycinanie po 2-3 cm?