Pod ostatnią notką o serum L,biotica pisałyście mi, żeby spróbować pokazać pomalowane rzęsy. Zaraz po zrobieniu zdjęć "gołych" rzęs pomalowałam je tuszem i też pstryknęłam parę fotek., więc teraz wam je pokaże i przy okazji opowiem co nieco o użytym tuszu.
Co obiecuje producent:
Skład:
Moja opinia:
Skusiłam się na tą maskarę ze względu na jej szczoteczkę taką samą jak w tuszu Givenchy, byłam bardzo ciekawa jak się będzie sprawowała. Na początku tusz trochę sklejał rzęsy i ciężko było mi się do niego przekonać. Jednak w miarę używania robił się coraz fajniejszy i ostatecznie nawet się polubiliśmy. Maskara ma dość rzadką konsystencję, ale już po ok dwóch tygodniach, gdy troszkę podeschnie robi się bardziej gęsta i wtedy maluje się o wiele lepiej. Kolor to głęboka, intensywna czerń :). Rzęsy po pomalowaniu są pogrubione i wydłużone, już jedna warstwa wystarczy, jeśli jednak potrzebujemy bardziej spektakularnego efektu można nałożyć dwie warstwy. U mnie nie zauważyłam podkręcenia, ale moje rzęsy po żadnym tuszu się raczej nie podkręcają. Do niewątpliwych plusów tego tuszu należy kolor, naprawdę intensywna czerń oraz to, że świetnie wydłuża i pogrubia rzęsy już od samej nasady i nadaje im objętości. Nie obsypuje się. Niestety ma też swoje wady. Strasznie trudno go zmyć, trzeba się nauczyć malować taką szczoteczką, jest dość spora przez co przy nakładaniu brudzi powiekę. Nie wysycha od razu po nałożeniu, trzeba chwile odczekać i uważać żeby go wtedy nie rozmazać. Za to kiedy już wyschnie trzyma się cały dzień.
Na rzęsach prezentuje się tak:
Pojemność 8ml. Cena 29zł.
Miałyście okazję używać maskary FM? Jak Wam się podobają moje rzęsy po pomalowaniu?